Notatnik liturgisty

Wszystko się zdarza sługom ołtarza

Ministrant światła

Funkcje

Ministrant światła nosi zapalone świece w procesjach. Dodatkowo odpowiada za to, żeby zapalić i zgasić świece ołtarzowe, jeśli nie robi tego zakrystianka.

Świece są potrzebne podczas procesji wejścia i wyjścia, gdzie towarzyszą krzyżowi. Cæremoniale Episcoporum przewiduje, że świece niesie „siedmiu lub przynajmniej dwóch akolitów” (CE 128), natomiast w Polsce jednak przyjęło się dwóch.

Świece należy dać ludziom wykazującym się inicjatywą, ponieważ jeśli jest za mało miejsca, powinni wyprzedzić krzyż. Jeśli gość od krzyża jest starszy, mogą czuć zbyt duży respekt i nie chcieć go wyprzedzić. Rówinież ustawiając procesję wyjścia trzeba się orientować, jak powinna być długa. Dobrze jest mieć precentora albo stójkę, ale jeśli ich nie ma, to właśnie świece, które poprzedzają krzyż, powinny wiedzieć, gdzie się zatrzymać.

Są inne procesje (w ramach Triduum), gdzie świece mogą iść w innych miejscach, np. przed Najświętszym Sakramentem.

Posługiwanie się ogniem

Ważną umiejętnością w życiu ministranta jest umiejętność posługiwania się otwartym ogniem. Mówiąc wprost, trzeba umieć coś podpalić. To coś, to najczęściej jest świeczka, chociaż nie wyłącznie. Umiejętność jest potrzebna również poza liturgią, bo jak trzeba będzie zapalić świeczkę na spotkaniu, to Ciebie zapytają, czy masz zapałki.

Czytelnik będzie uprzejmy się nie obrazić, że ten rozdział piszę szczegółowo, ale w dobie kuchenek indukcyjnych i samoczynnych iskrowników do palników gazowych coraz częściej można się natknąć na ludzi, którzy nie umieją się posługiwać zapałkami.

Pierwszą i podstawową rzeczą, którą należy pamiętać, to ta, że płomień zawsze się pali do góry, powyżej paliwa. Rzecz zapalana powinna być wyżej. Wniosek jest taki, że jeśli coś trzeba nachylić, np. zapalając świeczkę od świeczki, to przechyla się zawsze tą niezapaloną. Po pierwsze dlatego, że przechylanie zapalonej świeczki nie ma sensu (bo płomień się od tego nie przekręci). Po drugie: pamiętałeś, że pod zapalonym płomieniem jest płynny wosk? No to już go nie ma, bo właśnie się rozlał.

Źródła ognia

Zapala się coś od czegoś, ale pozostaje stare jak świat pytanie o arche, o pierwszą przyczynę. Są zapalalniczki gazowe i zapałki (kiedyś bywały też inne źródła ognia, jak krzesiwo albo pocieranie patyków, ale do tych technik się nie trzeba uciekać).

Zapałki

Zapałkę zapala się uderzając o draskę, trzymając ją pod włos, tzn. zapałka powinna być trzymana pod kątem 45° wstecz. Próba potarcia jej o draskę, trzymając ją prostopadle, często kończy się złamaniem zapałki. Zapałkę należy trzymać między kciukiem a palcem wskazującym w stronę środka dłoni, żeby móc zapałkę osłonić od wiatru.

Zapałkę należy trzymać prawie poziomo. Od kąta zależy, jak duży będzie płomień i jak szybko się spali: trzymana do dołu natychmiast cała się zajmie, a trzymana do góry zgaśnie, bo będzie się palić zbyt wolno, żeby podtrzymać płomień. Kiedy coś zapalamy, to płomień powinien być konkrety, ale kiedy przenosimy zapałkę na drugą stronę ołtarza, bo chcemy pokazać, że zapalimy wszystkie świece jedną zapałką, to trzeba ją trochę przygasić.

Normalne zapałki nie nadają się, żeby je zapalać na wietrze albo nieść zapalone — trzeba je osłonić. Można jednak tego nie robić i kiedy się przechodzi na drugą stronę nieść zapałkę pod wiatr. Wtedy się trochę przydusi.

Zapałkę można zgasić dmuchając w nią albo silnie potrząsając. Po zgaszeniu zwęglone drewienko można od razu dotknąć, ale pozostałość łebka jest jeszcze chwilę gorąca i może poparzyć. Zużytą zapałkę wkłada się do pudełka odwrotnie, żeby z każdej strony widać było jednoznacznie, która zapałka jest zużyta. Można też dokleić drugie pudełko, specjalnie na zużyte zapałki (jeśli kleisz taśmą klejącą, trzeba wyjąć obydwie szufladki i skleić na okrętkę przeciwne ściany czołowe, żeby nie zakleić ani drasek, ani żadnej szufladki). W żadnym wypadku nie należy jej wrzucać do świeczki, bo potem nie da się jej wydobyć (wszelkie śmieci będą opadać na dno bajorka, czyli po zgaszeniu świecy zawsze będą trochę zalane).

Zapałki czasem mają zużyte draski albo ukruszone łebki. To jednak zazwyczaj widać i powinno być sprawdzone jak bierzesz pudełko do ręki.

Co poniektórzy uważają zapałki za godniejsze, bo mają mniej mechaniki czy coś tam. Tego zakątka teologii nigdy dobrze nie rozumiałem.

Zapalniczki

Zapalniczki są łatwiejsze w obsłudze, ale bywają zawodne, tzn. może skończyć im się gaz albo zużyć iskrownik. Obie te rzeczy bywają niewidoczne, co może spowodować kompromitację podczas awaryjnego zapalania świeczek przy ołtarzu podczas liturgii, kiedy nomen omen jesteś na świeczniku. Dlatego jeśli już wziąłeś do ręki zapalniczkę, trzeba najpierw ją sprawdzić gdzieś na boku.

Źródła światła

Świece

Świece są najlepszym źródłem światła, a z drugiej strony potrzebnym znakiem liturgicznym (popatrz sobie do Exsultetu i dokładnie przeczytaj). Są też tańsze niż olej do lampek, zwłaszcza jeśli się o nie dba, co jednak wymaga umiejętności. Właśnie dlatego po świecach można poznać jakość zakrystii.

Podstawowy problem ze świecą jest taki, że wosk się pali szybciej niż się zużywa knot. Kiedy wosk się już wytopił i knot jest za długi, płomień filuje (jest chwiejny i kopci). Świecę należy wtedy dokarmić woskiem, np. z innych świec, o które ktoś nie dbał, albo jeśli wszystkie są zadbane, to z tych najkrótszych. Trzeba uważać, żeby nie dorzucić za dużo, bo można zalać knot i nie będzie się potem dało świecy zapalić. Wytrawni gracze mają swoje puszki po orzeszkach (albo inne szczelnie zamknięte pojemniki), w których trzymają zapas wosku. Można też podcinać brzegi nożem. Lepiej ich nie doginać palcem na ciepło, co robią niektórzy, bo można je połamać albo przegiąć za bardzo (podniesie się poziom ciekłego wosku i zaleje knot).

Jeśli się nie ma czego dorzucić, należy knot podciąć. Kiedyś były do tego specjalne nożyczki z miejscem, do którego spadał odcięty knot, żeby nie trzeba go było dotykać. Znowu: nie wolno go przyciąć za krótko, bo skutek będzie jak przy zalanym knocie. Jeśli nie ma czym odciąć, można poczekać, aż świeczka zastygnie i odłamać, ale jest to bardzo ryzykowne, bo można ułamać za nisko.

Zalany knot należy wygrzebać nożem (albo chociażby końcem zapałki), a potem przez chwilę palić świeczkę pochyloną, żeby nadmiar wosku mógł sobie na coś ściec.

Płomień świecy, zwłaszcza jak ma długi knot, jest odporny na podmuchy wiatru i można je (w pewnych granicach) swobodnie nieść w procesji na zewnątrz kościoła.

Lampy oliwne

Lampki, prześmiewczo zwane CPN-kami albo dieslami, palą nie wosk tylko olej parafinowy. Dolewanie oleju nie wymaga takich umiejętności jak dbanie o świecę, więc można je często spotkać na polskich parafiach. Dodatkową zaletą jest, że nie zmienia się ich długość, więc zawsze wyglądają ładnie (albo zawsze brzydko, zależy czym oklejone). To jest jednak niedobre, bo psuje znak liturgiczny (znamy wymowę tej plastikowej rury).

Stała długość udawanej świeczki jest zdradliwa, bo z zewnątrz nie widać, czy wacha się nie kończy i płomień zaraz zgaśnie. Dlatego przed Mszą trzeba sprawdzić, czy jest dostateczny zapas. Koniec paliwa można poznać po tym, że knot się żarzy.

Dolewanie wachy jest bardzo brudne. Zanim zaczniesz się w tym babrać, upewnij się, że masz jak umyć ręce. Dobrze jest mieć do nalewania mały lejek. Poza tym nie da się uciec od regulacji długości knota. Pół biedy, jeśli można to zrobić pokrętłem, ale czasem trzeba ciągnąć za knot, co jest jeszcze brudniejsze. Właśnie: obojętnie w którą stronę, knot należy ciągnąć, a nie wpychać. Od góry można sobie pomóc agrafką. Jeśli jest za długi, trzeba ciągnąć od dołu (w ostateczności podciąć, ale rzadko, bo knot zawsze powinien być dłuższy niż do samego dna baku).

CPN-ki bardzo łatwo zgasić (wystarczy oddech albo szybciej nią ruszyć), dlatego nie nadają się na świece procesyjne, chyba że są na nie szklane osłonki. Jeśli nie ma, trzeba pamiętać, żeby je nieść powyżej nosa i ostrożnie nimi manewrować w powietrzu.

Świece używane w liturgii

Paschał

TBD

Świece procesyjne

Świece procesyjne, tzw. akolitki, są zwykle dłuższe i mają większe świeczniki. Jeśli to nie są tak naprawdę świece, tylko CPN-ki, to mogą (a nawet powinny) mieć osłonki. Ogólnie powinno się je nieść za świecznik, ale trzeba najpierw sprawdzić, czy są dobrze obsadzone na świeczniku. Jeśli nie, lepiej jedną ręką trzymać świecę.

Świece ołtarzowe

Zapalanie podczas Mszy

Czasem się zdarzy, że świece zgasną podczas Mszy. Powstaje wtedy pytanie, czy należy je z powrotem zapalić, czy nie. To jest bardzo delikatna rzecz, ponieważ od momentu, w którym zobaczymy, że się nie pali, będziemy tylko myśleć, że coś na liturgii nie jest idealnie. Trzeba się szybko nauczyć, że najpierw należy przemyśleć, kiedy będzie dobry moment, żeby tę świeczkę dopalić. Najlepszy taki moment jest naokoło przygotowania ołtarza, kiedy i tak ludzie sobie naokoło chodzą. Potem jednak zaczyna się Modlitwa Eucharystyczna, w czasie której na pewno nie należy tego robić.

Zapalają trzeba się upewnić, że mamy niezawodne zapałki lub zapalniczkę. Najgorzej jest siłować się ze zniszczoną draską na środku prezbiterium, bo wtedy ludzie zamiast skupiać się na tym, co ważne, myślą sobie, że zrobiliby to lepiej od Ciebie.

Podobnie nie należy odpalać akolitek w czasie czytania Ewangelii. Tam psychologiczny problem jest jeszcze większy, bo musisz stać i udawać, że trzymasz zapaloną świecę, która się nie pali.